Szałas potów jest ceremonią oczyszczenia i odrodzenia, powrotu do łona Matki Ziemi. Ceremoniał ten wywodzi się z tradycji rdzennych społeczności Ameryki Północnej (Inipi). Podobna tradycja zwana Temazcal kultywowana jest po dziś dzień w Ameryce Łacińskiej.
Rytuał ten poznałam we wrześniu 2014 dzięki Wojciechowi Jóźwiakowi – szamaniście i astrologowi, autorowi portalu Taraka. Od tamtego czasu brałam udział w szałasach prowadzonych przez Keitha Chief Moona, Davida Thomsona, Daniela Cortesa, Maestro Manuela Rufino, Valerie Salez i Nesa Kruka. W krótkim czasie z pomocą Wojtka zaczęłam samodzielną praktykę. Przez rok czasu w każdą pełnię Księżyca robiłam szałas, by samej wejść głębiej w ten rytuał, skontaktować się z siłami kierunków i żywiołów oraz swoich Zwierząt Mocy i duchowych opiekunów.
Pomimo poznanych kilku tradycji przeprowadzania szałasu potu (Blackfoot, Seminole, Lakota) pozostałam przy swojej technice medytacyjnych podróży w głąb siebie, wyjaśniając na każdym etapie działanie poszczególnych sił, żywiołów oraz etapów życia ludzkiego (narodziny, dojrzewanie, umieranie, odrodzenie).
Rozpoczęcie ceremonii
Czas ceremonii rozpoczyna się od otwarcia Kręgu. Po krótkim przedstawieniu się i wyrażeniu intencji rozpoczynamy budowę szałasu. Czasem trzeba stworzyć całą konstrukcję lub wykorzystać tą, która już jest. Ważnym momentem ceremonii jest rozpalenie Ognia, który otwiera sferę sacrum.
Przy akompaniamencie muzyki cztery osoby rozpalają Ogień zgodnie z czterema kierunkami świata, i tak kobiety rozpalają stronę północną i zachodnią, a mężczyźni południową i wschodnią. Bacznie obserwujemy ten proces, ponieważ wiele nam mówi o naszej relacji z tym żywiołem.
Podczas grzania się kamieni, gramy, tańczymy i śpiewamy, wyjaśniane są też głębiej zasady ceremonii.
Kiedy kamienie są już rozgrzane do czerwoności szykujemy się do wejścia do szałasu. Na zewnątrz pozostają wyłonieni wcześniej Ogniomistrzowie, których zadaniem jest pilnowanie Ognia, wyciąganie, oczyszczanie i wprowadzenie kamieni do dołu w szałasie.
Przed wejściem do szałasu okadzamy się szałwią. Wchodząc mówimy: „Wszyscy, co ze mną” (Mitákuye Oyás’iŋ), co oznacza, że całe istnienie jest ze sobą połączone, w tym wszystkie nasze relacje i związki. Kiedy kamienie i Ogniomistrzowie są już w środku otwieram pierwszą bramę. Jest to czas na zaproszenie swoich nauczycieli, rodzinę, przodków, przyjaciół oraz byty duchowe i opiekuńcze, by wspierały nas podczas całego rytuału.
Każda runda poprzedzona jest krótkim wstępem, powitaniem siły danego kierunku, żywiołu i strażnika bramy; wypełniona muzyką, intencjami i wglądami. Często robię także podróże szamańskie wprowadzając bębnieniem w odmienny stan świadomości, by głębiej wejść w cały proces.
Brama I – Wschód
Przechodząc przez pierwszą bramę, znajdujemy się na Wschodzie, w Królestwie Powietrza, w czasie Wiosny. Wschód jest kierunkiem tej strefy, jako, że Słońce budzi się na Wschodzie, rozpraszając wszelki mrok.
To czas Wiosny, czas zapylania i rozsiewania, kwitnienia i wzrostu. W tym procesie ważną rolę odgrywa wiatr, który niesie życie. Żywioł powietrza odpowiada także za naszą komunikację, umysł, intelekt, myśli, wizje i natchnienie. Każde działanie oraz jego manifestacja w świecie materialnym rozpoczyna się od idei, a ta pojawia się w naszym umyśle niczym owe wschodzące Słońce.
Rozpoczynamy Koło Życia od narodzin, a wraz z nimi otrzymanych potencjałów, talentów i idei. To etap życia, w którym nie tylko się rodzimy, ale stajemy się siebie świadomi, uczymy się koordynowania swojego ciała, mowy, nazywania i relacji do innych osób i otoczenia.
W tej bramie z siłą żywioły Powietrza oczyszczam umysły ze zbędnych, kotłujących się myśli, przywołując czas radosnego poznawania świata, ciekawości odkrywania jego zjawisk i tajemnic, nadawania znaczeń i budowania z nim swoich pierwszych relacji. Jest to miejsce i czas na to, by powrócić do swojego dzieciństwa, spotkać się ze swoim Wewnętrznym Dzieckiem i uzdrowić, to, co potrzebuje uzdrowienia i naszej uwagi.
Orzeł stojący na straży wschodniej bramy jest również pośrednikiem pomiędzy naszą świadomością a wyższym Ja, jego zadaniem jest dostarczanie nam nowych idei, możliwości i boskiego natchnienia.
W tej bramie zasadzamy ziarno. To od Nas zależy, czym chcemy, by to ziarno było. Czy jest to intencja, z którą weszliśmy do szałasu, czy nagle przyjdzie nam do głowy zupełnie inna idea?
Po zamknięciu bramy i tym samym zakończeniu tej rundy, otwieramy drzwi szałasu. Następuje krótka przerwa, w której możemy się napić wody, ochłonąć, ale przede wszystkim jest to czas, kiedy Ogniomistrzowie wnoszą kolejne rozgrzane do czerwoności kamienie. Każdy kamień jest przez nas witany, jako nasz przodek i jednocześnie siła zapładniająca Ziemię. Każdy kamień posypuję mieszanką ziół, która roztacza wokół nas cudowny zapach i aurę.
Brama II – Południe
Kiedy wszyscy są z powrotem w środku otwieram kolejną bramę. Przenosimy się na Południe do Królestwa Ognia, Słońca w zenicie. Znajdujemy się w czasie Lata. To jest moment, kiedy szałas rozgrzewa się na dobre. Doświadczamy siły nieokiełznanego żywiołu Ognia, odpowiadającego za naszą wolę, aktywność, wszelkie działania, wigor i ruch. Wchodzimy w najbardziej dynamiczny okres naszego życia, czyli w fazę dojrzewania i młodości. To wtedy zmienia się nasze ciało, stajemy się kobietą lub mężczyzną. To czas nauki, doświadczeń i eksperymentów. Naszej ekspansji. To czas buntu i seperacji od rodziców, a także zdobywania wiedzy poprzez edukację szkolną, nowe autorytety, samodzielność i eksplorowanie świata. To czas kiedy stajemy się dorośli, dojrzali, kiedy możemy posiadać własne potomstwo.
Na tym etapie całą energię wytworzonego ciepła i siły Ognia kieruję do Splotu Słonecznego uczestników, tak by aktywowali w sobie tę męską siłę, odwagę, gotowość do wszelkich działań i zmierzenia się z trudnościami życia. Wyzwalamy moc, a nawet dzikość. Teraz możemy wyrazić również gniew czy złość. Zatem w oparach unoszących się z polewanych wodą kamieni słychać okrzyki, śmiech, piski i wszelkie inne odgłosy budzącej się w nas siły Ognia. Temu procesowi towarzyszy Feniks, strażnik tej bramy, który obdarza nas dodatkowo siłą odradzania się i wszelkiej transformacji. Nie ma teraz mocy, która przeszkadzałaby nam, by tak skumulowaną energię wlać w posadzone wcześniej ziarna, by zaczęły kiełkować. To na nie kierujemy teraz swoje Słońce świadomości, tak by rosły jak najszybciej i najpiękniej. Co chcemy by w naszym życiu urosło? By dojrzało? Na co kierujemy tą moc?
Brama III – Zachód
Po przerwie i kolejnych kamieniach wniesionych do szałasu następuje łagodne zejście ku Zachodowi. Wchodzimy w żeńską połowę roku. Witamy panią Jesień. Strażniczką tej bramy jest Manta, to ona pomoże nam unieść się na falach Królestwa Wody, zanurzyć się w jej głębinach, a nawet wyskoczyć ponad jej taflę. Wchodzimy, bowiem w głębię oceanu swoich uczuć i emocji, związków i relacji.
Kieruję uwagę na czakrę serca, by z tego ośrodka płynęły do nas informacje o relacjach, jakie budujemy czy to z rodzicami, partnerami, przyjaciółmi, czy z samym sobą. Przyglądamy się swojej prawej, męskiej stronie ciała oraz na relację z naszym ojcem i wszelkimi innymi autorytetami męskiego rodu, po czym zwracamy uwagę na naszą lewą stronę, na swoją relację z matką i z kobietami w swoim rodzie.
Często w tej rundzie wpływa także temat seksualności, spoglądając na wody czakry sakralnej, a także na to czy i w jaki sposób płyną do nas rzeki obfitości życia. Jest to, bowiem czas, kiedy nawadniamy swoje zasoby, tak by wydały owoce naszej pracy. To właśnie moment, kiedy do Idei i Woli dodajemy Emocje, by to czego pragniemy zamanifestowało się w naszym życiu. Jakie plony chcemy zebrać? Jakie relacje chcemy teraz budować?
To w tej części na styku Zachodu i Północy konfrontujemy się z najtrudniejszym zagadnieniem jakim jest proces umierania i śmierć. To schodząca energia jesieni uczy nas rozstań, pożegnań, kończenia. Co muszę pozostawić? Co już mi nie służy?
Brama IV – Ziemia
Po Jesieni przychodzi Zima. Po dniu Noc. Po Życiu Śmierć. Udajemy się na Północ, by odwiedzić ostatnie królestwo. Przez tą bramę przeprowadza nas Wąż i wiedzie do Królestwa Ziemi. Ziemia to żywioł manifestacji naszego życia, wszelkiej materii i fizyczności oraz naszego przeznaczenia. Z tej perspektywy widzimy już jak uprządł się nasz los, czego dokonaliśmy, co stało się naszym udziałem, jak umieramy. To tutaj dociera do nas ciężkość, a może lekkość naszych słów, czynów, związków i relacji. To właśnie z tego miejsca możemy dokonać wszelkich podsumowań i zebrać całą mądrość, jaką posiedliśmy w ciągu naszej egzystencji. Dlatego na Północy doświadczamy Mądrości.
Mamy czas na spotkanie się ze swoimi przodkami, ze swoim rodem, by w końcu ostatecznie wrócić do swojego pierwotnego Domu- Domu Duszy- do Boga. To tutaj docieramy do kwintesencji tego kim naprawde jesteśmy i odsłaniamy swoją przawdziwą duchową naturę.
W tej rundzie doświadczamy także wdzięczności oraz dziękujemy za całe doświadczenie jakie zaznaliśmy, za wszystkie wglądy, za pracę jaką wykonaliśmy. To czas na podziękowania siłom kierunków i żywiołów, strażnikom i wszystkim którzy nas wspierali.
I tak z nową energią, domykając Krąg, wychodzimy z szałasu, nadszedł bowiem czas ODRODZENIA!
Integracja procesu
Wychodzimy na czworakach przez mały otwór, skupiając się na naszym pierwszym oddechu, poczuciu cudnego, czystego powietrza, które wypełnia nasze płuca. Wprowadzamy nowe życie, nową energię.
Po krótkim wypoczynku spłukujemy się zimną wodą- oczyszczamy, wydajemy okrzyk.
Na koniec radujemy się zbierając się przy ognisku, dziękujemy za ceremonię i palimy dary dla Ognia. Mogą to być zioła, kopal lub inne żywice, kadzidła, jedzenie z własnego ogrodu, ucztujemy i bawimy się itp. Po tej celebracji idziemy spać. Wypoczynek jest niezbędnym elementem tego rytuału, tak jak sen i marzenia senne.
Następnego dnia, po wspólnym śniadaniu zbieramy się w Kręgu, by wymienić się przeżyciami, zintegrować nasze doświadczenia, pobłogosławić i pożegnać. Czasem tego dnia mamy także koncert gongów i mis tybetańskich, które pozwalają nam na ukojenie i uziemienie lub rysowanie w symbolicznej formie mandali naszych przeżyć.
Uważa się, że będąc w szałasie powracamy do czasu początków, by będąc świadkami pierwotnych sił kreacji odnowić, odświeżyć własną relację z życiem. Górna półkula szałasu i dolna niewidoczna, zagłębiona w ziemi, wraz z kamieniami w środku, stanowią model Wszechświata, jego symboliczny zarodek, Początek Wszechrzeczy, którego jesteśmy świadkami i uczestnikami. Wewnątrz łaźni jesteśmy jak embriony, jak jaja w skorupie żółwia. Cofamy się do prapoczątku, gdzie kumuluje się największa ilość mocy, jako że we wszystkich początkach skupia się największa twórcza siła. To właśnie wtedy możemy podejmować właściwe decyzje, niczym indiańska starszyzna plemienna.
Wszystko, co się dzieje podczas ceremonii, począwszy od budowy szałasu i rozpalenia świętego Ognia, ma znaczenie symboliczne. Także odczytujemy znaki i dobrze obserwujemy nasze myśli. Możemy również włożyć intencje w każdą kroplę obficie spływającego z nas potu, każdego przeżytego cierpienia czy niewygody.
To jak mocno zadziała na nas ceremonia, zależy właśnie od naszej intencji, uważności, otwartości i głębi doznań. Nie chodzi o ślepą wiarę w rytuał, ale o uważność, czystość intencji i obecność; słuchanie tego co mówią inni, a także poddanie się całemu procesowi bez lęku czy wewnętrznej walki.
Relacje uczestników:
Krystyna– Na przełomie października i listopada spełniło się moje życzenie wypowiedziane spontanicznie w trakcie uczestnictwa w lipcowym Szałasie Potu. Całą sprawę uznałam za beznadziejną a że nie miałam na nią większego wpływu stwierdziłam, że trudno, trzeba żyć dalej. A tu taki cud . Czy to za sprawą lipcowego szałasu czy też z innego powodu cuda się zdarzają i warto w nie wierzyć! Lipcowy Szałas Potu był niezwykły. Niezwykłe było już samo to, że mnie wołał a kiedy zobaczyłam ogłoszenie Izy wiedziałam, że muszę tam pojechać. Rozpalałam ognisko od strony północnej, kierunku żywiołu Ziemi. Czułam ten żywioł cały czas mocno, Ziemia dosłownie przyciągała mnie do siebie, niesamowite. Piękna i niezapomniana ceremonia Szałasu Potu, polecam i dziękuję.
Jakub– Izabela ma w sobie wielką siłę, która rozbrzmiewając spokojem rozprzestrzenia się, wnosząc harmonię i najwyższe wibracje. Pojawienie się jej na mojej drodze wraz z Ceremonią Szałasu Potu i szamańskimi warsztatami, wprowadziło zmiany w postrzeganiu tego co przejawione, wyostrzyło wrażliwość, pomogło w przypomnieniu sobie kim jestem i w jakim kierunku podążam. Dziękuję za Twoją obecność w moim procesie doświadczania Życia.
Konrad– Piękna, transformująca podróż z żywiołem ognia. Zawsze obecna, doświadczona prowadząca, obdarzona świetną intuicja. Nic z przypadku. Do zobaczenia jeszcze nie raz.
Amrita- Brałam udział w szałasie potów organizowanym przez Izabelę w sierpniu 2017. Było to dla mnie bardzo wartościowe przeżycie. Jako nowicjuszka w temacie tego rytuału, postanowiłam zaufać prowadzącej. Iza z dużą swobodą i spontanicznością prowadzi cały proces, angażując uczestników do pomocy, w miarę ich chęci. Z radością patrzę, jak cały czas rozwija się na ścieżce szamańskiej, jest otwarta na uwagi, naukę i przeżycia drugiego człowieka. Bardzo podobało mi się, że mimo fatalnej pogody, gdy nasze obozowisko tonęło wręcz w deszczu, Iza trzymała morale grupy na wysokim poziomie, zarażając swoim entuzjazmem i pewnością siebie w tym, co robi i do czego nas zaprasza. Bardzo chętnie wezmę ponownie udział w szałasie prowadzonym przez nią, aby znów doświadczyć smaku pierwotnej dzikości i połączenia, wyjść poza strefę komfortu i otworzyć się w bezpiecznej atmosferze, gdzie doświadczenie płynie z serca, czucia i dobrych chęci. Polecam!
Marcin– Samopoczucie po szałasie super więcej energii, większa determinacja w dążeniu do obranego celu. Większy spokój ducha i pewności siebie. Polecam.